Dzięki uprzejmości firmy Costasy, która sprowadziła markę Lily Lolo do Polski, w ramach programu globalnego rozpowszechniania zdrowego stylu życia w świecie makijażu, mam przyjemność testowania tych naturalnych kosmetyków. Pierwszy produkt, który wybrałam to tusz do rzęs. Kolejne recenzje już niebawem.
Z uwagi, że mam wyjątkowo wrażliwe oczy i praktycznie
wszystkie komercyjne maskary mnie uczulają i zawsze kończy się tak samo:
pieczenie, szczypanie i zaczerwienienie - tak mocne że nie sposób normalnie
funkcjonować. Po całym dniu wyglądam przeważnie jakbym płakała. Dlatego
naturalny tusz do rzęs jest dla mnie jedynym rozwiązaniem. Te osoby, które mają
ten sam problem co ja wiedzą, że naturalne tusze do rzęs mimo wspaniałego
składu nie są wstanie wytrzymać w nienaruszonym stanie przez cały dzień. Pod
koniec dnia zazwyczaj się kruszą i rozmazują - mimo to i tak je wybierałam ze
względu na moje dolegliwości.
Tusz do rzęs Lily Lolo zaskoczył mnie chyba jak nic do tej
pory. Mimo wielu pozytywnych recenzji, od dawna mocno mnie kusił, ale jestem
realistką i nie spodziewałam się cudów.
Tusz pięknie rozdziela rzęsy, wydłuża i pogrubia. Nie uczula
i co najważniejsze możecie i mi wierzyć utrzymuje się w niezmienionym stanie
cały dzień !!! Mało tego, wstyd, ale przyznam się - zawsze zmywam makijaż na noc - to już jest reguła. Niestety kilka
dni temu po powrocie z pracy poczułam się bardzo źle (nie będę tutaj opisywać
moich dolegliwości, ale mąż już chciał nawet wzywać pogotowie) i zwyczajnie nie
zmyłam makijażu tylko się położyłam do łóżka. Rano już na szczęście czułam się
znacznie lepiej, ale gdy spojrzałam w lustro byłam w ogromnym szoku - tusz do
rzęs nic a nic się nie pokruszył, ani nie rozmazał. Może nie wyglądał idealnie,
ale wierzcie mi śmiało mogłabym wyjść do ludzi bez poprawek. Oczywiście nie
popieram tego typu praktyk, ale jak widać każdemu się zdarza ;)
Tusz ma bardzo gęstą
szczoteczkę, która idealnie rozczesuje rzęsy. Nie jest silikonowa, ale i tak
chwyta nawet najmniejsze włoski i pokrywa je tuszem. Podoba mi się, że efekt
uzyskuje się niemal natychmiast - nie trzeba się "namachać"
szczoteczką, aby było cokolwiek widać. Jedno pociągnięcie ruchem
"zygzatowatym" i już. Nie skleja i nie tworzy tzw. owadzich nóżek,
które później w ciągu dnia kruszą się i opadają.
Efekt możecie zobaczyć poniżej. Ja jestem zachwycona, jednak każda z nas oczekuje innego efektu -
dlatego specjalnie pokazałam Wam jak wygląda na rzęsach, aby nie być
gołosłownym. Zwolenniczki mocno
teatralnego efektu mogą być troszkę zawiedzione. Ja stawiam na makijaż
naturalny, ale lubię aby był on trochę jednak widoczny i podkreślał spojrzenie,
dlatego 2 warstwy są dla mnie idealne.
Zalety:
naturalny skład
nie kruszy się
nie rozmazuje
nie odbija się na górnej powiece
nie skleja
SKŁADNIKI:
Wśród całej listy znajdziemy:
carnauba -
naturalny wosk roślinny pozyskiwany z liści kopernicji, palmy Copernicia
cerifera, rosnącej w Brazylii
olej arganowy,
olej z owoców
dzikiej róży,
wosk
słonecznikowy,
wosk ryżowy,
Tą naturalną maskarę możecie kupić w cenie 69,30 na stronie
Costasy - klik